Obserwatorzy

LBA, TB i inne tego typu...

Tutaj będę umieszczać OS i odpowiedzi na pytania do TB



Magia miłości...
Jestem wiedźmą. Dosłownie. Nie toleruje czarodziei. Nienawidzę ich! To są istoty, których nie da się tolerować. Trudno. Nie chcę ich znać. Dzisiaj mam spotkanie z przedstawicielami czarodziei. Ugh! Że też muszę być akurat w grupie doświadczonych. Tylko doświadczone wiedźmy mogą być przedstawicielkami. Nikt inny mnie tak nie wkurza jak oni. Nigdy nie miałam styczności z chłopakiem... A co za tym idzie, chłopaka.
Nazywam się Marano. Laura Marano. Moi rodzice zrzekli się mnie i mojej siostry, więc mieszkamy same. Są plusy i minusy. Dobra. Trzeba by się ubrać co nie? Podeszłam do szafy i wyciągnęłam żółtą prześwitującą bluzkę. Do tego czarne spodenki, które bardzo lubię. Na to wszystko czarna skórzana kurtka i conversy. Gotowa wyszłam z pokoju i zeszłam do kuchni. Tam czekała na mnie siostra ubrana mniej więcej w niebieską bluzkę, skórzane spodnie, glany i kurtkę. Włosy miałyśmy rozpuszczone i lekko podkręcone. Wyszłyśmy z domu i oczywiście uprzednio zamykając go wsiadłyśmy do czarnego samochodu Van.
Po kilkunastu minutach dojechałyśmy na miejsce spotkania. Byłyśmy same. Ich miało być dwóch. Czyli w sumie... Mieliśmy się spotkać w 4. Wysiadłyśmy z samochodu i poszłyśmy na umówione miejsce, czyli polanę w lesie. Tam już czekali na nas czarodzieje. Dwóch blondynów, byli wysocy co jest atutem czarodziei. Podeszli do nas i się uśmiechali. Nawet ładni, ale ten niższy jest ładniejszy... Miał czerwoną koszulkę, co mi się bardzo podobało, bo czerwony to mój ulubiony kolor. Ten drugi miał fioletową koszulę w kratę, co spodobało się mojej sis. Uwielbia fiolet i kratę. Podeszli bliżej i podali nam ręce. Z zawahaniem podałyśmy im swoje. Oni nas przyciągnęli do siebie i przytulili. Jak on bosko przytula... Ok Lau! Ogarnij się!
- Ross Lynch, a pani?
- Laura Marano.
- Pasowałoby do pani nazwisko Lynch...
- Coś mi się zdaje, czy pan mnie próbuje poderwać?
- Nic się pani nie zdaje pani Marano...
Zachichotałam i spojrzałam na siostrę. Całowała go!
- Jak? - spytałam Lyncha, a on tylko wzruszył ramionami i spojrzał na mnie.
- Wiesz że żółty to mój ulubiony kolor?
- A ty wiesz że czerwony to mój ulubiony kolor?
- Nie wiedziałem...
- No widzisz, ją też nie wiedziałam że ty lubisz żółty więc to tylko zbieg okoliczności...
- A czy zbiegiem okoliczności jest też pocałunek mojego brata z twoją przyjaciółka?
- To moja siostra.
Znowu zaczęłam się śmiać, a Lynch zaczął się na mnie patrzeć takim dziwnym wzrokiem... Jakby chciał ze mnie to wszystko zdjąć i przelecieć, chociaż tak między nami... To mam na niego ochotę... Cały czas jestem trzymana przez niego, cały czas nie chce mnie puścić. Cały czas ma ręce na mojej talii. Cały czas próbuję utworzyć barierę ochronną, ale on tak jakby mi to uniemożliwia... Dziwne... Van się oderwała od tego blondyna i go przytuliła. Powiedziała dwa słowa, które tak często kieruje do mnie... A z resztą sami słuchajcie
- Kocham cię...
- Vanesso ją ciebie też kocham... Kocham cię jak nikogo innego, bardziej niż połowę mojej rodziny, a uwierz mi. Moja rodzina jest ogromna...
- Hahahahahaha wierzę ci- uśmiechnęła się i pocałowała go. Po tym usłyszałam słowa, których nigdy nie powinnam ją wiedźma usłyszeć od czarodzieja...
- Vanesso, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną?
- Nie wiem, czy rada się na to zgodzi, muszę znać opinię mojej sis i dopiero wtedy powiem ci co o tym sądzę oki?
- Tak... To może zadzwoniłabyś do swojej siostry?
- A po co mam tracić kasę na koncie jak mogę się jej zapytać.
Spojrzała na mnie tym swoim wzrokiem, a ja niechętnie ale się zgodziłam. Pobiegła do mnie i mocno przytuliła.
- Van. Obiecaj mi, że nie zapomnisz o mnie ok?
- Lau... Jesteś moją małą siostrzyczka... Jak mogłabym o tobie zapomnieć?
- Wiesz... Jesteś teraz z nim- pokazałam jej starszego blondyna i podeszłam do niego.
- Tylko ją skrzywdź, a zrobię ci to samo, tyle że pięć razy mocniej i gorzej... Pamiętaj. Podbite oko Van- zmasakrowana japa. Twoja japa. Czaisz?
- Tak- powiedział ze strachem w oczach, a ja podeszłam do Van i ją przytuliłam. No już leć do niego!
- Dziękuję!- przytuliła mnie i pobiegła do niego.
Ross podszedł do mnie i objął mnie w pasie i przytulił od tyłu. Nie powiem. Spodobało mi się to.
- Chyba zmienię swój status na czarodziejka wiesz?
- Zrobiłabyś to dla mnie?
- Dla ciebie i Van- przytuliłam go, a on zrobił coś czego się nie spodziewałam. Wpił się w moje usta, a ja oczywiście odwzajemniłam pocałunek. Mój pierwszy w życiu pocałunek.
- Dziękuję za mój pierwszy pocałunek w życiu Lau.
- Serio? Twój pierwszy?
- Proszę bardzo. Śmiej się ile chcesz.
- Nie. Nie będę się śmiać. To też był mój pierwszy pocałunek w życiu. Pierwszy i jak na razie ostatni.
Podszedł do mnie i objął mnie w pasie i spojrzał głęboko w oczy. Znów wpił się w moje usta.

Tak oto Laura i Vanessa Marano stały się czarodziejkami.





1 komentarz:

  1. Hejka :)
    Nominowałam cię do LBA, powodzenia z odpowiedziami ;)
    Więcej info tu: http://hurricane-laura.blogspot.com/2015/10/d-lba-d.html

    OdpowiedzUsuń