Obserwatorzy

niedziela, 20 grudnia 2015

OS 4 TB

Hej, jestem Laura. Mam 22 lata, dwójkę dzieci z przypadku, oczywiście wiem kto jest ojcem, widujemy się dość często, bo aż codziennie. W końcu pracujemy razem.
-Cześć mamo-do kuchni weszła moja córeczka, Rozalia. Ma cztery lata
-Hej kochanie, idź po Alana okay?
-Już idę-uśmiechnęła się i pobiegła na górę. Kilka minut później widziałam moje dzieci siedzące przy stole w kuchni. Uśmiechnęłam się na ten widok i podałam im śniadanie. Naleśniki zniknęły po krótkiej chwili. Ubraliśmy się, zawiozłam dzieci do moich rodziców i pojechałam do pracy. Ojciec moich dzieci ma żonę, ale ma ją gdzieś. Trochę mi głupio, bo przespaliśmy się dwa razy, jak oni byli razem... Ale powiedział, że mam się tym nie przejmować, to robię tak jak mi kazał. Zaparkowałam pod budynkiem i szybko weszłam do środka. Przywitałam się z wszystkimi i poszłam do garderoby. Przebrałam się i zeszłam na dół. Czekał tam ze swoją żoną. Rozmawiali, widocznie był czymś poddenerwowany
-Jak to możesz mieć dzieci?!-zaczęła się na niego wydzierać
-Normalnie! Nie to co ty! Nie jestem dziwką jak ty! Mam dość! Wynocha z mojego życia szmato! Mam cię i twoich wymogów dość! I skończ już wszystkimi pomiatać! Nie jesteś lepsza!-zamachnął się, ale wzięłam jego rękę i przytrzymałam
-Daruj sobie, nie warto. Uwierz mi-spojrzał na mnie błagalnie i uśmiechnął się smutno
-Dzięki Lau, chodź, pójdziemy już-wziął moją rękę i poszliśmy nagrywać. Pewnie sobie myślicie, że jestem za stara na taką pracę. W końcu Disney to dla młodszych nie? Ale jak mus to mus. Nagrywamy 5 sezon. Na początku były 4 i film, ale fani chcieli więcej, więc nagrywamy. Do tego mam grać w Teen Beach Movie. Masakra. Czy tylko ja z aktorek umiem surfować? Na to wygląda... Mam dość. Tak jak i on... Muszę napisać kilka piosenek, być na planie kolejnej części filmu Piraci z Karaibów. Mam charakteryzację głównych bohaterów.
Zaczęliśmy grać. Pocałował mnie, jak zawsze namiętnie i bardzo długo. Ale tego to się nie spodziewałam
-Lauro Marie Marano, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym debilem na ziemi i wyjdziesz za mnie?-płakałam przy każdym jego słowie
-Ross... Ja... Nie... Nie wiem... Tak!-wpił się w moje usta, a ja oczywiście że musiałam to odwzajemnić
~miesiąc później~
Siedzimy z Rossem przy stole i czekamy na dzieci. Nasze dzieci
-Cześć mamo, dzień dobry panu- Rozalia i Alan weszli do kuchni
-Nie pan tylko tata Rozi
-Jak to tata...? Mówiłaś, że tata wyjechał...
-Ale wróciłem kochanie. To jak? Przytulas i śniadanie?
-Tak!-dzieci wtuliły się w blondyna, wzruszający widok. Podałam im naleśniki, a po kilku minutach dwie sterty naleśników zniknęły.
-Ross...
-Tak kochanie?
-Jestem w ciąży...
-Trzecie?-kiwnęłam głową na tak-o Bosz... Tak!-przytulił mnie i pocałował
-Tak. Zdecydowanie jestem najszczęśliwszą osobą na ziemi
-A dlaczego?
-Bo mam was-uśmiechnęłam się i przytuliłam wszystkich po kolei


~*~
Hej! Jak leci?
Zostałam nominowana do TB i odpowiedziałam. Jest 23:59 a ja wstawiam OS...
Nominuję każdego, komu się tylko będzie chciało pisać XD
Temat: dowolny, parring Raura
Do napisania
Kinga

posted from Bloggeroid

sobota, 5 grudnia 2015

13

*Ross*
Dzisiaj przesłuchania, mam nadzieję, że dostanę główną rolę. Wszedłem do budynku,

 od razu rzuciła mi się w oczy pewna osoba:

podszedłem do niego i położyłem rękę na jego ramieniu. Podskoczył i krzyknął.
-Ross! Zabiję cię kiedyś- przybiliśmy naszą 'piątkę'
-Też miło cię widzieć Cal
-Oj tam, oj tam. Czepiasz się
-Znów to samo?
-Oczywiście, że nie- zaśmialiśmy się i zobaczyliśmy dwie dziewczyny przechodzące obok nas. Nawet ładne, tyle, że mi się podoba moja Lau.... Tęsknię za nią... Brakuje mi jej, tak jak mojemu rodzeństwu.
prawda, że ta po lewej jest ładna, nie? 
-Raini Rodriguez i Calum Worthy proszeni na salę-prawdopodobnie reżyser zawołał mojego kumpla na przesłuchanie, oby mu dobrze poszło. Mam nadzieję, że będziemy razem w jednym filmie grać. Byłoby super. 45 minut później wrócił
-STARY!! NIE UWIERZYSZ!! DOSTAŁEM TĘ ROLĘ!!!-zaczął wrzeszczeć, a wszyscy kandydaci na rolę Deza ulotnili się z pomieszczenia. Zaśmiałem się i pogratulowałem przyjacielowi. Teraz moja kolej. Wszedłem do środka. Po godzinie wyszedłem pokłócony z jakąś laską, tą, na którą gapiłem się na korytarzu. Najbardziej wkurza mnie to, że ma główną rolę, tak jak ja. Masakra jakaś

*Laura*
Weszłam do budynku, w którym odbywają się przesłuchania. Od razu zauważyłam moją przyjaciółkę. Podeszłam do niej i przytuliłam, od razu odwzajemniła miśka. Poszłyśmy pod salę,  w której mamy być przesłuchiwane.
-Powodzenia kochana-przytuliłam ją, a ona po chwili weszła do pomieszczenia. 50 minut później wróciła z szerokim uśmiechem
-Lau!! MAM TĘ ROLĘ!! NIE WIERZĘ!!-przytuliła mnie i teraz wywołali mnie i jakiegoś gościa. Godzinę później wyszłam wkurzona na tego tlenionego białasa. Poszłyśmy z Raini na gorącą czekoladę do Starbucks'a.

~*~
Hej
Dziękuję za komentarze pod porzednim rozdziałem, a ten dedykuję wszystkim, którzy go czytają :*
Do napisania 
Kinga :* 

czwartek, 8 października 2015

11 i 12 xD

W jednym z wielu miast za zakrętem,
niebo jakby stąd póki jesteś,

taka mała życia garść nie więcej ciągle w nas.

taka mała życia garść nie więcej,
taką siłę którą w sobie mam.

Ross pisał, ale nie mógł niczego więcej dopisać... Brakowało mu czegoś i kogoś.
Laura tymczasem pisała coś takiego:

W jednym z wielu miejsc za zakrętem,
Wspominamy cud raz jeszcze,

niebo całkiem stąd ciągle w nas.
kilka prostych słów nie więcej

Dopisała jeszcze to:

Jestem Primadonną
Jakoś wciąż chcesz mi dawać wszystko co chcę
Yeah
Mogę być jak diva
Daj mi to, czego potrzebuję, uh
Możemy bawić się całą noc

*Vanessa*
Laura cały czas coś pisze, na Skypie pisze z jakąś laską, a ja nie mam co robić.... O..! wejdę na tt i sprawdzę profil jakiegoś gościa. Ładny jest, ale go nie znam, no cóż... Takie życie... Trzeba żyć dalej i nie rozpaczać...  O! Pouczę się trochę roli, może to mi coś da. Zaczęłam się uczyć, a godzinę później film mi się urwał.

*Riker*
Siedzę i piszę, podobnie jak Ross. Biedny, tęskni za Laurą, ja w sumie też, bo była bardzo fajną przyjaciółką. Napisałem tyle:

Każdą sekundę którą spędziliśmy
Mam mętlik w głowie
Byłem tak roztargniony
I zmieszany

Myślę, że to wraca
Czas który mieliśmy
Żałuję, że nas nie nagrano
Tak dobrze, mega świetnie
Nie mogę przypomnieć sobie czegoś w nocy
Rano obudziliśmy się z uśmiechem

Coś jeszcze dopiszę, ale na razie nie wiem co.... Pogadam z Rossem i Rockym, może mi w czymś pomogą... W sumie.. Albo nie, za tydzień zapytam, niech sami coś wymyślą. Widziałem, że mój ciemnowłosy brat coś rzeźbi na kartce, czytaj: pisze piosenkę. Zapytam co to, a jak się uda to złączymy to wszystko w jedno, przynajmniej  będzie nowa piosenka, jak an razie mamy tylko kilka starych i parę coverów... Pass me by, Here comes forever, Crazy 4 u.... Coś się dopisze i złoży w jeden album, okay... Idę spać...


~*~
Tak na szybko, hej, przepraszam, że mnie tak długo nie było, ale sql i sprawy osobiste mnie przytłoczyły...

Mały konkursik..!
Co to za piosenki? XD
Kto zgadnie będzie miał zadedykowany OS, który napisałam, szczerze to moim koleżankom się podoba...
Wstawię go najszybciej jak tylko będę mogła, a teraz opuszczam was w urodzinowym nastroju, w sobote 14 szczela.... Masakra....
Nie zanudzam.
 Do napisania :*

poniedziałek, 10 sierpnia 2015

10

*cztery lata później*
Raura rozstała się po 3 miesiącach, Laura mieszkała we Włoszech, a Ross w Hiszpanii. Dzisiaj wracają do Los Angeles. Oczywiście nie wiedzą o tym, że będą grali w jednym filmie. A tym bardziej nie wiedzą, że będą grali parę.

*oczami Lu (Lau)*
Mam moce... Jestem wampirem, księżniczką... Matko... A teraz...Siedzę koło jakiegoś gościa. Blondyn. Cały czas słucha muzyki i się na mnie gapi. Nie żeby coś, ale trochę mi to przeszkadza. Mam jedenaście lat, a ten się na mnie gapi. Nosz... Żółte okulary tylko podtrzymują jego rozwalone na wszystkie strony włosy. Nawet ładny...
-Hej... Shor
-Hej... Lau
-Co cię sprowadza do LA?
-Nowa szkoła... Przyjaciółka... Siostra i ja gramy w filmach...
-Ou... Fajnie... Też do nowej szkoły idę... Dwanaście a ty?
-Jedenaście
-Ja w sumie też
-Super... Kiedy masz urodziny?
-29 grudnia a ty?
-To najlepszego... Co z tego, że do twoich urodzin trzy miesiące... Ja 30 grudnia
-Dzięki... Tobie też najlepszego
-Hahah... Dzięki...
-Jakiś ulubiony zespół?
-R5*
-O... Znam ich! -uśmiechnął się rozbrajająco- jakaś ulubiona piosenka?
-Nie... W sumie to lubię wszystkie
-Heh... A kogo z zespołu lubisz najbardziej?
-Ratliffa
-A dlaczego?
-Bo jest fajny-wzruszyłam ramionami
-A Ross?
-Ross jest spoko
-A... Okay... Podoba ci się jakiś?
-Ross.... Moja siostra ma obsesję na punkcie Rikera...
-Hahah... A mój brat na punkcie Vanessy Marano
-Która jest ruda...
-Vanessa jest ruda?-zdziwił się
-Nom... Nie pytaj skąd wiem
-Okay...

########
*R5 u mnie jest parę lat wcześniej...
Dzisiaj krótko, jutro więcej :D
Do napisania
Kinga
posted from Bloggeroid

wtorek, 9 czerwca 2015

Rozdział 9

Nie daję 2 części rozdziału 8, bo nie mam siły. Mam teraz nową taktykę. Częściej, ale krótkie. A z resztą. Wy wybierzcie
-Krótkie często
-Długie rzadko
Liczę na szczere komentarze. Zostawiam wam rozdział do oceny. PS. Dużo Raury!!
Do napisania
Kinga :D

################################

Laura od samego rana biegała w piżamie. Dostała ją od babci Marie. Od babci Nicole dostała dwa misie i bilet do Londynu. Nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Jako, że tylko ona nie spała, była zmuszona do otworzenia. Podeszła do drzwi i lekko je uchyliła. Zobaczyła tam swojego przyjaciela. Od razu rzuciła mu się na szyję, mimo iż lekko pruszył śnieg. ( wiem, wiem. Ale w LA pada czasami śnieg )
Młody chłopiec odwzajemnił przytulasa swojej kochanej przyjaciółki. Stali na werandzie domu Marano. Stanęli pod jemiołą. Mieli tylko 11 lat. No... Prawie 12. Ross spojrzał w górę i pokazał jemiołę Laurze. Brunetka zarumieniła się i spuściła głowę w dół. Blondyn to zauważył i podniósł jej podbródek. Vanessa i reszta rodziny Marano obserwowali całe to zajście przez okno.
Blondyn nachylił się i musnął usta Laury. Brunetka wplotła palce w jego blond włosy, czym spowodowała, że jeszcze bardziej się do niej przybliżył. Wbił się w jej usta z przyjemnością i miłością. Nikt jeszcze wtedy nie wiedział, że łączy ich miłość. Rodzina Lynchów udała się do rodziny Marano. Wchodząc do domu nie zauważyli całującej się pary. Przywitali się z wszystkimi, ale młodszych Lynchów zaciekawił widok Vanessy w oknie z kamerą. Państwo Marano przywołali resztę do okna. Teraz wszyscy obserwowali całującą się parę. Tylko nie Vanessa, bo ona nagrywała całe to zajście. Wszyscy się rozczulili widząc parę.
Po kilku minutach Ross oderwał się od Laury. Przytulił ją, bo trzęsła się z zimna.
-Może chcesz iść do domu? Strasznie tu zimno...
-Nie. Jesteś moim grzejniczkiem
-Awwwww.... Jaka ty sweet
-A ty kochany i uroczy. Nikomu cię nie oddam
-A ja ciebie. Lau?
-Tak?
-Dziękuję
-Za co?
-Za mój pierwszy pocałunek w życiu
-O Jezu! My się...
-Tak...
-Dziękuję... Kocham cię Rossy
-A ja ciebie Lau-delikatnie całuje jej policzek-nie uciekniesz mi więcej?
-Nie mam zamiaru, chyba że moi rodzice znów się będą chcieli przeprowadzić. A dlaczego nie chodzisz do szkoły? Wiesz jak mi smutno bez ciebie?
-Domyślam się. Uczę się w domu. Z resztą ja i moje rodzeństwo.
-Szkoda, bo z Raini jest nam nudno bez was. Ale Ell ma przyjść do mnie
-Kto?!
-Spokojnie... Mój kuzyn-musnęła jego policzek blisko kącika ust i zarumieniła się
-No ja myślę...
-Napewno to mój kuzyn. Ale obiecaj mi...
-Co?
-Że o mnie niezapomnisz
-Obiecuję- przytulił ją, a Laura wtuliła się w jego tors.
Wszyscy widząc parę usiedli na kanapie w salonie i oglądali nagranie Vanessy. Mama Rossa się popłakała.
Ross zdjął kurtkę i otulił nią Laurę i wbił się w jej usta. Brunetka oddała pocałunek i go pogłębiła. Ross oderwał się od swojej ukochanej.
-Nie wiem czy to będzie stosowne, ale czy zostaniesz moją dziewczyną?
-Tak!
-Kocham cię Lau-pocałował ją po raz trzeci dzisiaj
-A ja ciebie Rossy-wtuliła się w swojego chłopaka i poczuła, że oboje zamarzają. Oderwała się od niego i pociągnęła go do domu. Wbiegli do pokoju brunetki i rzucili się na łóżko. Przytulili się do siebie i przykryli kołdrą. Ross pocałował Laurę w czółko, a ona się lekko zaśmiała. Nagle do pokoju brunetki wpadła cała rodzinka. Laura wtuliła się w Rossa i nie pokazywała się nikomu
-No, no, no... Młody... Co to za akcja przed domem-zapytał pan Marano i się lekko zaśmiał. Ross lekko zmieszany nie wiedział co odpowiedzieć. Laura dla ratunku swojego chłopaka pocałowała go. Wszyscy zrobili głośne Awwwww
-Czyli...
-Jesteśmy razem-Laura odpowiedziała na pytanie siostry i się lekko uśmiechnęła do swojego chłopaka
-A nie mówiłam?!-Delly dała o sobie znać
-Co nie mówiłaś?
-Że będziecie razem! Wiedziałam!
-Oki, a teraz proszę WYNIEŚĆ SIĘ Z MOJEGO POKOJU!
-Oki. Już was zostawiamy... Spokojnie...-wyszli, a Laura ziewnęła. Wtuliła się w tors blondyna i zasnęła.

posted from Bloggeroid

czwartek, 4 czerwca 2015

Przeprosinowy OS część 2


( nadal oczami Laury )
- Van, idź otwórz!- kilka, a dosłownie 5 minut po moich krzykach zadzwonił dzwonek. Ja oczywiście poszłam się przebrać, no jak mam funkcjonować w tym stroju?!
Obcisłe rurki, bluzka przylegająca do ciała i szpilki. Czy ktoś umiałby w tym czymś chodzić?! Ja nie... Założyłam szare, zdarte, za duże dresy, do tego żółta luźna bluzka. Na to czerwona bluza. Zimno mi jest...
- Hahahahahaha- usłyszałam znajomy śmiech. To... To...
- Delly!
- Lau?!
- Też cię kocham :3
- To na serio ty?!
- Tak... A coś miałoby się zmienić?
- No... Ty masz... Luźne spodnie... Ty masz dresy....
- No to co?
- To to że wyglądasz zajebiście...- blondyn podszedł do mnie i 'przytulił' a tak na serio to mnie pocałował. Rydel i Van się rozczuliły. Chyba aż za bardzo... Ross oderwał się od mojej szyi i uśmiechnął się jak zboczeniec.
- Ładnie ci w czerwonym-powiedział patrząc się na moją szyję. Odruchowo pobiegłam do łazienki. Przeglądałam się w lustrze i zauważyłam coś, czego już dawno nie miałam. A mianowicie była to...
- Lynch!
- Co?!
- Chodź tu!
- Co chcesz?
- Co to niby jest?!-wydarłam się na niego i pokazałam mu malinkę.
- Malinka-odpowiedział na luzie.myślałam że mu przywale w tego pięknego pyśka. Ale nie zdążyłam tego zrobić, ponieważ wpił się w moje wargi. Oddałam pocałunek. Po chwili go przerwałam, bo poczułam jak oplatam go nogami.
- A to z tą kartką to było na serio?
- Tak... Nikomu nie powiesz?
- Nie :)
- Nienawidzę Courtney. Ona jest obleśna i brzydka... Nie chce z nią być. Rodzice mi kazali...
- Ja mam to samo z Andrew...-blondyn uśmiechnął się i pocałował mnie.
- Kocham cię Lau
- Awwwww.... Ja ciebie też-pocałowałam go.
- Ummm... Może byśmy wyszli z tej łazienki? Jeszcze sobie coś pomyślą...
- Masz rację... Idziemy.- pociągnęłam go za rękę i poszliśmy do salonu. Weszliśmy śmiejąc się z miny Rikera.
- No, no, no... Lau... Słyszałem że jedziesz z nami w trasę...
- Tak... A powiecie mi chociaż z czym, kim, czego jest ta trasa?
- Trasa koncertowa, Europa.
- Ahaa... Jak ja mam niby z wami tyle wytrzymać?
- Nie wiem Lau...- Ell podszedł do mnie i przytulił. Przytuliłam się do swojego kuzyna.
- Kocham cię Ell
- Awwwww... Lau... Ja ciebie też-Ratliff musnął mój policzek, a Ross o mało co nie wybuchnął złością i nie walnął Ella. Oderwałam się od E-Rata i pociągnęłam Rossa do mojego pokoju pod pretekstem ćwiczenia roli.
- Nie dotykaj go i się ogarnij.
- Ale ty mu miłość wyznałaś!
- Bo to mój kuzyn!
- Aaaaaaaaa..... Chyba że tak...
- Kocham cię Rossy-podeszłam Do niego i wtuliłam w jego tors. On oderwał mnie od jego klatki piersiowej i wpił się w moje usta.
- Ja ciebie też Lau...- szepnął mi w usta gdy się od siebie oddaliśmy. Do mojego pokoju wbiegł Andrew.
- Co tu się dzieje?!
- Spokojnie, bo ci żyła w dupie pęknie-Ross odpowiedział chłopakowi na luzie, a ja wybuchłam śmiechem.
- Lau? Wszystko ok?
- Tak...-powiedziałam i zemdlałam w ramiona blondyna. Andrew już przymierzał się do pocałunku, ale Ross go wyprzedził. Blondyn całował mnie delikatnie i bez pośpiechu. Przebudziłam się i zaczęłam odwzajemniać każdy pocałunek Rossa. Do pokoju po chwili wbiegli wszyscy, łącznie z Courtney. Rydel i Vanessa trzymały Courtney, a Riker, Rocky i Ratliff trzymali Drewa, bo inaczej Crew by mnie i blondyna zabili. Ross oderwał się ode mnie i pomógł wstać. Do pomieszczenia weszli nasi rodzice. Całe szczęście że Lynch skończył pocałunek, bo inaczej byłoby po nas... Crew i nasi rodzice by nam tego nie podarowali.
&tydzień później &
- Paaa... Kocham cię!
- Pa... Lau, będę tęsknić-Vanka cała zapłakana przytuliła mnie. Cóż się dziwić? W końcu wyjeżdżam w trasę. Nie wiem do końca o jaką trasę chodzi, ale kij z tym. Ważne, żeby uwolnić się od Drewa. 10 minut później byłam pod domem Lynchów. Wpuściła mnie Stormie.
- Dzień dobry.
- O, dzień dobry słońce- przywitała się jak zawsze. Mimo, iż była ta 5 rano, blondynka była nad wyraz wypoczęta. Na dół zeszli moi przyjaciele i kuzyn. W rękach mieli instrumenty. No... Może oprócz Delly, która niosła pałeczki do gry na perkusji... Ratliff niósł keyboard. Podejrzane...
- Ummm... Po co wam to wszystko?
- A na czym niby mamy grać?-Riker spytał młodszą Marano z głupim uśmiechem.
- Co?!
- Na serio się jeszcze nie domyśliłaś?
- Nie...
- A znasz R5?
- Jezu! Ja ich kocham!
- No i widzisz... To my...-Rocky z zakłopotaniem podrapał się po karku.
- Że co?!-wydarłam się na cały dom, a Ross do mnie podszedł i zaczął śpiewać.
-Like damn [...] I can't let u pass me by!-śpiewając to cały czas się patrzył w moje oczy. Nie powiem... Podoba mi się to...
- I co? Nadal nie wierzysz?
- No dobra... Wierze już...
- Ale błagam... Nie krzycz...-Rydel za późno to powiedziała, bo zaczęłam krzyczeć i piszczeć ze szczęścia, że poznałam R5. Ba! Że to moi przyjaciele i kuzyn!
- Ross zrób coś z nią...-blondyn na polecenie swojej siostry przytulił mnie zatykając tym moją buzię.
- Dobra. Autobus już jest... Idziemy!-ja i Ross poszliśmy do autobusu. Nie powiem... Zajebisty!
- No Lau... Jako, że jesteś naszym gościem wybierasz pierwsza sobie łóżko.-no dobra. Do roboty. Które by tu wybrać? Napewno nie do góry, bo jak będę spadać, to jeszcze mi się coś stanie... Kk. To!
- Chcę to!-pokazałam im łóżko pod łóżkiem Rydel.
- Idealny wybór! Kocham cię Lau!-Rydel podbiegła do brunetki i ją przytuliła.
- Też cię kocham, ale z czego ty się tak cieszysz?
- Jak to z czego? Będziemy spały obok siebie! Dokładniej to ja nad tobą!
- Iiipppp!-przytuliłam blondynkę i każdy już leżał na swoim łóżku. O nie! Jak będzie zakręt, to Ryland będzie wpadał na mnie... ;-; help! Dobra... Przeżyje tyle... Lepszy RyRy niż Rocky lub Riker. Jechaliśmy tak już dobre 20 mil. Chłopacy wyciągnęli gitary i zaczęli coś grać. Nie słuchałam ich. Założyłam słuchawki i puściłam sb Pass me by. Kocham tą piosenkę. Ryland do mnie podszedł i pociągnął do jakiegoś pomieszczenia. Weszliśmy tam i usłyszałam piękną piosenkę.
If I can't be with u
Ross skończył śpiewać i podszedł do mnie. Byliśmy sami w autobusie. Tzn. R5, RyRy i ja. Blondyn pocałował mnie i zaczął błądzić językiem w mojej jamie ustnej (Oesu... Jaka biologia xD). Odwzajemniłam każdy jego pocałunek.
- Ok. Już przestańcie.-RyRy przerwał nasz kiss. Ross spojrzał na swojego bro morderczym wzrokiem, a ja lekko się zaśmiałam.
&Tydzień później&+narrator
- Thank u very much Poland!-Riker krzyknął do mikrofonu, ale nadal nie schodzili ze sceny. Postawili na środku sceny 5 taboretów i usiedli na nich. Rocky zaczął grać.
[...] I just need one last dance... With u...Ross skończył piosenkę. Podczas śpiewania cały czas patrzył na Laurę zamiast na jego dziewczynę Courtney, która przyjechała do Polski na ich koncert. Po koncercie udali się do hotelu. Przebrali się i poszli podbijać miasto. Tylko Ross i Laura zostali sami. Poszli więc na dół do baru. Zamówili sobie wódkę. (musiałam xD) Wypili już sporo trunku. Byli lekko wstawieni, ale wiedzieli co się wokół nich dzieje. Wzięli sobie osobny pokój i poszli tam.

- Lau... Wstawaj... Musimy jechać...
- Ale Rossy... Nie chce mi się... Nie możemy tu zostać? Tu jest tak miło...
- Nie możemy kochanie... Jeszcze ktoś nas przyłapie i będzie nie fajnie.
- No dobra...-Laura wstała i zaczęła się ubierać. Ross podszedł do niej i pocałował ją. Poszli do reszty i zobaczyli, jak Drew i Court całują się. To im akurat ułatwiło sprawę. Jak Drew się oderwał od tej szmaty, Laura podeszła do niego i z całej siły uderzyła go w policzek. Aż mu krew zaczęła lecieć...
- Z nami koniec! A co ja się będę oszukiwać?! Ja nigdy nie chciałam z tobą być, jesteś okropny, obleśny i nie masz za grosz szacunku do innych! I masz się wynieść z mojego domu!-Laura nawrzeszczała na Drewa, a on już chciał ją uderzyć, ale Ratliff i Rocky mu na to nie pozwolili. Wezwali policję i gnije w więzieniu aż do dzisiaj. Courtney wróciła z płaczem do LA, a R5 i Laura ostatni raz poszli się przejść po Warszawie. Doszli na starówkę, a Ross zrobił coś, czego nikt by się nie spodziewał po nim.
- Lauro Marie Marano, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?-spytał klękając na jedno kolano. Laura popłakała się i powiedziała takie słowa, które nie uszczęśliwiły blondyna.
- Tak!-Ross nie był szczęśliwy, on był wniebowzięty na samą myśl, że Laura już jest jego.
Tydzień później nasz blondyn dowiedział się, że będzie tatą. Tak. Laura zaszła w ciążę. Wrócili do LA i teraz wychowują swoją śliczną córeczkę-Rozalię Lynch.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej! Witamy wszystkich! Zepnęłyśmy dupy i proszę! OS!
Kinga, Sashy :)
posted from Bloggeroid

poniedziałek, 1 czerwca 2015

Przeprosinowy OS część 1

Laura jak co dzień szykowała się do pracy. Andrew Hugh jeszcze spał. Laura wybiegła z sypialni tak szybko jak mogła, byleby tylko chłopak jej nie zauważył. Laura od trzech miesięcy jest z Andrew. To miły i uroczy chłopak, ale ma też swoje wady. Hejtuje fanów Lau. Ona oczywiście mu na to nie pozwala, ale on i tak robi swoje.
Laura wsiadła do swojego czerwonego samochodu i pojechała do miejsca pracy. Był to wielki budynek, rozciągający się na pół ulicy. Budynek potocznie zwany Disney. Tak. Dobrze czytasz. Laura Marano pracuje w Disney'u. Mimo iż ma te 19 lat, dobrze jej tu. Ma wielu przyjaciół, wspaniałych współpracowników i strasznie miłego szefa. Wbiegła do budynku i przytuliła chyba każdą osobę, którą zna. Weszła na plan i przywitała się z wszystkimi. Teraz musiała się przywitać z obsadą. Podbiegła do czarnowłosej dziewczyny i ją przytuliła. Raini od razu odwzajemniła miśka. Lau podbiegła do Caluma. To samo. Przytulił ją. Chciała iść do Rossa, ale Calum zatrzymał ją i pokazał jej całujących się Rossa i Courtney. Coś poruszyło jej sercem. Chyba się zakochała w Rossie... Co ja piszę?! Ona go kocha!

*Laura*
Jezu... Strasznie dziwne uczucie...
Nie... To nie możliwe.... Nie mogę się zakochać w nim... Mam Drewa... ( skrót od Andrew ) Kocham Rossa. Nie mogę bez niego żyć... To on mnie tylko trzyma przy życiu... OMG... Co ja gadam? Jakiego Rossa? Ja mam Drewa... A co ja się będę okłamywać? Ja go nienawidzę... Jestem z nim tylko dlatego, że to syn znajomych moich rodziców... Masakra. Cham mi hejtuje fanów... Rodzice każą mi z nim być...

*Ross*
Jaka ona jest ohydna... Mam jej dosyć... Dlaczego ja?! Się pytam! Mam jej dosyć... Mówiłem? Sorki... Ale ja jej nienawidzę! Dlaczego ja? Dlaczego rodzice kazali mi być jej chłopakiem? Protestuje! Chce Lau! Ale trzeba przyznać... Court ma niezłą dupe... Ale i tak wolę Lau... *.* moje słodkości... Mam pomysł! Pójdę do Lau! Ojć... Lau! Nie! Ona to widziała... Nie żyję już... ;-; Podeszła do mnie ze łzami w oczach... To straszne, że muszę doprowadzać miłość mojego życia do łez...
' Nie mogę uwierzyć, że doprowadziłem cię do łez Lau '... Ej... Dobre to... Potrzebujemy nową piosenkę... Najlepiej jakąś 'balladę' jak to mówi szef wytwórni.
- Lau! Poczekaj!- zatrzymała się na chwilę i odwróciła w moją stronę- Daj mi ostatnią szansę... Proszę...
- Co?! Może jeszcze ostatni taniec co?!
Jej łzy dały mi wiele do myślenia. Krople spływające po jej policzkach starłem opuszkami palców. Przytuliłem ją, a ona wtuliła się w mój tors. Nie powiem... Spodobało mi się to... Może i jesteśmy przyjaciółmi, ale ja ją kocham. Boję się jej to wyznać...

*Laura*
Odkleiłam się od Lyncha i smutno się uśmiechnęłam. Może i jesteśmy przyjaciółmi ale ja go kocham... Niestety, nie wiem jak mu to wyznać... Mam dość życia... Tylko on mnie tu trzyma, ale z tego co wiem to ma dziewczynę... Odeszłam bez słowa do swojej garderoby. W końcu muszę wyglądać jak Ally co nie? Dobra... Bez zbędnego gadania. Przebieram się, powtarzam rolę i idę pracować. O Jezu... Ja mam się z nim całować! Help me! Pobiegłam do przyjaciółki
- Raini! On ma dziewczynę, a ja Drewa i mam się całować z Rossem... Zrób coś... Proszę...
- Ale co ja mam ci zrobić? To nie moja wina, że grasz główną bohaterkę... Lau, spokojnie... Nic się nie stanie. To tylko praca. Nic więcej.
- Hej laski. Co robicie?
- Hej Delly, ubolewam nad pocałunkiem.
- Co?! Czyim?!
- Moim i twojego brata.
- A wy jesteście parą?
- Nie... On ma dziewczynę, a ja mam Drewa...
- Co?! On jest z tą szmatą tylko dla... O hej bro... - Delly szybko się uśmiechnęła i przytuliła swojego brata.
- Co ty tu robisz?
- Przyszłam do was w jednej sprawie.
- Jakiej?- spytaliśmy razem i wybuchnęliśmy śmiechem
- Bo jedziemy w trasę i chciałabym wziąć Lau...
- Mi pasuje! - Ross od razu się zgodził, a ja się oczywiście musiałam zarumienić...
- Lau... Co ty na to? Pojedziesz z nami? Nie chcę być sama z tymi debilami w jednym autobusie...
- No... Nie wiem... A ile trwa ta trasa?
- Od stycznia do lipca...
- Chcesz mnie zabić?!
- Co?!
- Ja mam z nimi tyle siedzieć?! Jak ja z nimi nie wytrzymuje jednego dnia!
- Wiesz... Ja z nimi mieszkam...
- Ouuu... Współczuję...
- Dzięki, ale przyzwyczaiłam się już...
- No ej! Ja też tu jestem!
- Wiem... Ale się tym nie przejmuje... Nie obchodzicie mnie od dzisiaj! Sami sobie róbcie wszystko!
- Ale kochanie... Opanuj się...
- Lau, to nie jest takie proste...
- Zamknij się farbowana blondynko!
- Foch!
- I to mnie tu trzeba uspokajać...-Rydel opadły ręce. Podeszła do mnie i przytuliła.
- Kocham cię Delly...
- Awwwww.... Ja ciebie też Lau... Jesteś moją małą sis,a uwierz mi, mam tylko tych czterech debili...
- Jakich czterech?! Ja jestem kochany... To Ell jest taki...
- Nie obrażaj go!- Rydel i ja krzyknęłyśmy razem i po chwili wybuchnęłyśmy niepohamowanym śmiechem.
- A co? Zabronicie mi?
- Tak! Nikt nie będzie mi obrażał mojego kuzyna/przyjaciela!-znów krzyknęłyśmy razem
- Co?! To twój kuzyn?!- Rydel na maxa wkurzona zaczęła mnie podduszać. Uśmiechnęłam się głupkowato i zemdlałam w ramiona Lyncha. Raini i Rydel od razu podbiegły do mnie. Próbowały mnie ocucić i przywrócić do życia, ale nie udało im się to.
- Ross, pocałuj ją.
- Nie!
- Pocałuj!
- Nie!
- Już!
- No dobra...-pocałował mnie. Na początku delikatnie i czule, a później namiętnie i chamsko. Przebudziłam się i zaczęłam oddawać pocałunki Lyncha.
- Awwww.... Wiedziałam!-Rydel darła się chyba na całe LA widząc jak ja i Lynch się całujemy. Ona jest jakaś taka trochę crazy... Do mojej garderoby wpadła Courtney i spojrzała na mnie takim wzrokiem, jakby chciała mnie zabić conajmniej... Widząc że Lynch mnie całuje wpadła w szał, bo pocałunki jej i Rossa wyglądały mniej więcej tak, że ona całowała Rossa, a on nic nie robił.
Wyglądało to mniej więcej tak:



Każdy ich pocałunek wygląda tak. Nie dziwię się blondynowi, jakbym była chłopakiem to też bym takiej nie chciała hahah....Nie dość że wkurza to jeszcze brzydka... Nie wiem jak Ross z nią wytrzymuje...
Mam dosyć... Brakuje mi już powietrza. Odkleiłam się od blondyna i spojrzałam mu w oczy. Były w nich takie śmieszne iskierki... Jakby się z czegoś cieszył... W dodatku ten banan na twarzy... Musiałam się zarumienić. Lynch musnął delikatnie moje usta i wstał.
- Lau, czekam na ciebie na dole-uśmiechnął się i wyszedł. Zdążyłam się lekko do niego uśmiechnąć i zniknął mi z pola widzenia. Raini podeszła do mnie
- Wow... Co to było?
- Nie wiem Rai...
- Co wyście się tak na mnie uwzięły?
- Lau... To wyglądało jakbyście tego pocałunku chcieli już od dawna.
- A co? Zazdrościsz?- głupio się uśmiechnęłam i wstałam. Wyszłam z garderoby nucąc pod nosem 'Love me like that'
Zeszłam na dół po schodach i podeszłam do Lyncha. Ten się uśmiechnął i musnął delikatnie mój policzek. Zarumieniłam się i przytuliłam go. On odwzajemnił miśka i pocałował mnie w czoło. Zaśmiałam się lekko.
- Ross, możesz mnie już puścić? Musimy iść nagrywać...
- To chodź...- chwycił moją dłoń i splótł nasze palce. Poszliśmy w stronę planu. Stanęliśmy na swoich miejscach i zaczęliśmy grać.
(...) You can come to me... Yeah...
(...) I tu następuje pocałunek Austina i Ally
Całował mnie delikatnie i namiętnie. Oczywiście odwzajemniłam każdy pocałunek. Każdy pocałunek z nim doprowadza mnie do obłędu, a co dopiero jego uśmiech i te piękne czekoladowe paczadła. Kocham go nie za wygląd, ale za to, jaki jest dla innych.
Oderwał się ode mnie i lekko musnął moje usta. Uśmiechnęłam się i pociągnęłam go w stronę wyjścia z planu. Oczywiście weszliśmy do mojej garderoby.
Przygwoździł mnie do ściany i namiętnie i chamsko wbił się w moje usta. Podoba mi się jego tok myślenia. Podskoczyłam i oplotłam go w pasie moimi nogami. Znów przerwał pocałunek. Zamorduję go chyba...
- To jak? Jedziesz z nami w trasę? Jak się zgodzisz to zostanę z tobą na zawsze.
- A w jakim sensie?
- W sensie nadania ci mojego nazwiska i nazywania cię moją żoną Lau.
- Aż tak tego pragniesz?
- Tak...-wymruczał mi do ucha i pocałował w szyję.
- To się zgadzam-powiedziałam gdy się od niego odkleiłam. Ross uśmiechnął się zadziornie i wbił się w moje usta. Teraz to ja przerwałam pocałunek.
- Sorka kochanie, ale moja siostra znając życie mnie szuka...
- Szkoda... Ale masz mi się zacząć już pakować!
- Tak jest!-musnęłam jego policzek i poszłam się przebrać. Wychodząc z garderoby zauważyłam kartkę na stole. Niechętnie poszłam po nią.
Kocham cię! :*
Mój brzuch i narządy wewnętrzne zaczęły wirować. Momentalnie na moją twarz wkradł się uśmiech.
Pół godziny później byłam już w domu. Vanessa siedziała na kanapie w salonie i oglądała koncert?!
- Van?! Co to jest?!
- YouTube!
- O Boże... Vanessa Nicole Marano odkryła potęgę internetu!
- Nie drzyj mordy! Jeszcze cię Lychowie usłyszą, a mieszkają dwie ulice dalej...
- Ja nie mam mordy. Mam twarz sis. A tak po za tym, to jadę w trasę nie wiem jeszcze jaką i z czym ale od stycznia do lipca jadę z Lynchami.
- A mnie chcesz tu zostawić?
- Też cię kocham!
- UGH! Chodź tu szujo!- przytuliła mnie.
posted from Bloggeroid

sobota, 16 maja 2015

Rozdział 8!!! Cz. 1 xD

&kilka lat później&

Miśki chodzą do szkoły... Mańka i Pysiu są w 4 klasie. W tamtym roku przeprowadzili się do Los Angeles. Wszystko ładnie pięknie, tylko jest mały problem. Lau i Ross są ze sobą tak związani, że nic nie jest w stanie ich rozdzielić. Chodzą nawet do tej samej klasy. Ale nikt nie spodziewał się takiego 'kroku' ze strony państwa Lynch. Stwierdzili, że ich dzieci od przyszłego roku szkolnego będą się uczyć w domu, oczywiście nie obyło się bez sprzeciwów Rossa i Rydel.
Rydel i Ross to najlepsi przyjaciele Laury. Do nich dołącza się jeszcze Raini. Są postrachem całej szkoły, a zwłaszcza Laura. Każdy uczeń się jej boi. Każdy jej mówi 'cześć' itp, bo boją się, że coś im zrobi.

Laura od dawna trenuje karate. Oczywiście po kryjomu, bo rodzice jej na to nie pozwalają... Mała Laura chodzi do swojego wujka. Ma czarny pas 3 stopnia. {Nwm jak się to nazywa ale to chyba senseje są w karate c'n?} Nikt nie ma takiego pasa (pasu czy jak to tam xD)

Dzisiaj 1 września. Dzieci są przekonane, że idą do szkoły, ale rodzice ich w ogóle z domu nie wypuszczają. Mali Lynchowie buntują się, bo chcą zobaczyć przyjaciół. Niestety.... Protesty też nic nie dają... Państwo Lynch nie podadzą się tak łatwo.

Święta Bożego Narodzenia.
Dzieci mają nadal za złe rodzicom, że uczą się w domu, ale też dziękują im za to, że nie muszą chodzić do szkoły.
Dzisiaj jest dzień świętowania, bo wigilia o 17:30. Pani Lynch urzęduje w kuchni od samego rana. Dzieci przystrajają choinkę. Pan Lynch wiesza lampki na werandzie.
W domu rodziny Marano jet podobnie. Tylko że Lau piecze ciasteczka, a Van je dekoruje. Wszyscy pracują na najlepsze święta, a Ross ma już dosyć i postanawia wysłać SMS-a do Laury.
Treść SMS-a wygląda tak:
Lau! Wesołych Świąt! Dużo prezentów, przepysznych ciasteczek *.* wszystkiego co sobie zamarzysz- życzę Ci ja. Twój Rossy
Laura jak to przeczytała to się popłakała i napisała mu wzajemnie słodziaku :D :*

Wieczorem całe miasto pogrążone było w wigilijnym nastroju. Wszyscy byli szczęśliwi. A najbardziej Laura. Była szczęśliwa, bo przyjechała babcia z Włoch. Dość długo jej nie widziała...

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej! Mam nadZieję że mnie nie zabijecie za tak długi brak rozdziału... Dobra... Ja spadam.. Jest 03:43 a ja pisze rozdział... To chyba nie jest normalne... ;-;
Dobra...
Do napisania
Kinga

posted from Bloggeroid

czwartek, 23 kwietnia 2015

OS 4 TB 'Wyścig po miłość'

Mam 21 lat, młodszą siostrę, przyjaciół. Rodzice zginęli w wypadku samochodowym.
Od tego czasu nienawidzę samochodów, dlatego jeżdżę motorami. Moja siostra uwielbia R5, ja oczywiście też. Laura ma jednego przyjaciela. Rylanda. Niestety, nie wiem jak się nazywa, bo nigdy nie powiedział swojego nazwiska.
Jest kilka osób, których nienawidzę. A mianowicie Lynchowie. Tleniony białas, debil jebany. Jak pewnie się domyślacie mówię o starszym Lynchu.
Tak w ogóle to jestem Van. Vanessa Marano. Może mnie kojarzycie z SAB?( Switched At Birth ). Moja Lau pracuje w Disney'u. Szczęściara. Kocham ją.

Ostatnio mamy problem z kasą. Zaczęłyśmy brać udział w wyścigach. Nawet są super, ale Lynch ciągle mi proponuje tylko jedno. Twierdzi, że jak się zgodzę, to mi da swoją kartę kredytową, na której ma 500 milionów... Kusząca propozycja, ale nie jestem tak głupia.

Dzisiaj idziemy do Rylanda poznać jego rodzinę, ale nie to mnie pociesza. Pociesza mnie to, że wczoraj wygrałam 20 kawałków. Oczywiście ja 10 i Lau 10. Kocham tą szuje. Moja mała słodkości... Ma grać w Austinie&Ally. W dodatku główną rolę. Tylko się zastanawiam, kto będzie grał główną męską rolę... Byleby ktoś normalny....
Ja mam dość...
Jesteśmy właśnie przed domem Ry'Rya. Weszliśmy do środka i od razu rzuciły mi się 3 czupryny. Wszędzie je poznam.
- Lynch?
- Marano w moim domu?!
- Riker! To jest Vanessa.
- Ja się... O mój boże... Coś ty narobił.... Ona mnie przecież wykastruje...
- Sorka bro.
- UGH!
- Hej Lau.
- Hej blondi. Co ty tu robisz?
- Ummm... Mieszkam? A co ty robisz w moim domu?
- Ryland mnie tu przyprowadził. Chodź, poznasz moją sis.
- Ok.
Lau i ten drugi blondyn weszli do salonu, a ja z Blondyką 'biliśmy' się wzrokiem. Z opowieści Ry'Rya był spoko... Ale na prawdę taki nie jest!
- Aaaaaaaa!!!!! Mam główną rolę!
- Blondi. Przymknij się!
- Lau... Ja muszę ci coś powiedzieć...
- Słucham.
- Nie mogę chodzic z tobą na plan, bo sam gram w serialu... Wybacz...
- Przeżyje... Jakoś...
- Chodź tu!- młody Lynch przytulił moją sis.... Zabije normalnie.... Nie dość że to brat tego debila, to jeszcze ma czelnosc tykac moja sis... Max jak zawsze musiał zadzwonić w mniej odpowiednim momencie.

Rozmowa telefoniczna

Hej kotku

Hej Maxy. Wiesz, nie za bardzo mogę gadać... Jestem u kolegi siostry i mam zamiar go zabić... Później zadzwonie ok?

Jasne kotku... Czekam na ciebie tam gdzie zawsze...

Pa...

Pa...

koniec rozmowy

Ledwo wyszłam z domu tych debili cała, a ON znowu chciał mnie zaciągnąć TAM! Mam dość! Nie idę do Maxa... Nie mam ochoty na nic... Wysłałam mu SMS-a, żeby się nie martwił. Oczywiście od razu musiał mi odpisać coś w stylu 'idę na ciebie' ale oczywiście nie wie gdzie mieszkam. Tak głupia nie jestem. Kk. Kończę moją przemowe i idę spać. Branoc.

Spotkałam się dzisiaj z Maxem. Idę do niego dzisiaj. Wczoraj znów z Lynchem się ścigałam i znów zgarnelam 20 kawałków. Lau siedziała w domu, bo musiała się nauczyć roli. Nie dziwię jej się...

wieczór


Siedzę na Maxie okrakiem i się całujemy. Oczywiście musi już ze mnie wszystko zdejmować. To nie byłby Drew, gdyby nie zdejmował ze mnie ubrań. Przerywam to wszystko, wstaje z niego, dostaje z liścia, zrywam z nim i wolna udaję się do domu po motor i jadę do klubu.
Kocham czuć wiatr we włosach... Weszlam właśnie do klubu, w którym Ry'Ry miksuje hity. Uwielbiam jego remixy... Nadają się idealnie do tanczenia...
Wyruszyłam na parkiet i kogo widzę? Lau i młodą Lynch w sukienkach. Nawet ładnych sukienkach... Van! Ogarnij się!
Dobra. Podchodzę do dziewczyn i zaczynam tańczyć z nimi. Niezła zabawa...

Jest po północy, a ja jadę na tor. Muszę się jakoś wyżyć...
Zaczynam się rozpędzać. Widzę Lyncha na linii mety. Jestem coraz bliżej... Nagle tracę kontrolę nad motorem i upadam prosto w ramiona Rikera. Chamsko wpił mi się w usta. Nie powiem... Spodobało mi się to... Od teraz będziemy współpracować. Jestem tego pewna.

Hej! Kończę szybko, bo spać idę. Do napisania.
Kinga

posted from Bloggeroid

wtorek, 21 kwietnia 2015

TB ( Ann, zobacz )

Tym razem nominowała mnie: COOKIE CHOCOLATE za co bardzo jej dziękuję :)
Moim tematem jest: One Shot o nieśmiałym chłopaku który zakochuje się w dziewczynie która jest jego przeciwieństwem ( Raura - Rydellington do wyboru )

Ja nominuję:
- Patrycja Lynch
- Cookie Chocolate :P
- Patiii <3
- Ann Lynch
- Lauren Coolness
- Anna Michaelis ( ty nie musisz pisać na zadany temat Ty masz swoje tematy XD )
- Nie wiem XD
- nominowałabym Sashy, ale znając życie ten leniuszek nie napisze :)

temat: przyszłość, magia, nieśmiertelność. 
macie za zadanie połączyć te tematy. Oczywiście siostry Marano i R5 :D ( bez czasu )
Do napisania!

poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Ann, cos dla ciebie, ale dla reszty też się coś znajdzie, np. link do nowego bloga :)

Dziekuje, ze komentujesz moje wypociny tu i na SMILE. Kochana jestes :) Wybacz, ze nie pisze z polskimi znakami, ale nie mam na nie po prostu czasu XD. Jeszcze raz dziekuje. Co do twojego bloga. To tak. Zaloz go :) Chetnie poczytam twoja historie. Link do  nowego bloga:  SMILE 

czwartek, 16 kwietnia 2015

OS 4 TB Magia miłości...

Jestem wiedźmą. Dosłownie. Nie toleruje czarodziei. Nienawidzę ich! To są istoty, których nie da się tolerować. Trudno. Nie chcę ich znać. Dzisiaj mam spotkanie z przedstawicielami czarodziei. Ugh! Że też muszę być akurat w grupie doświadczonych. Tylko doświadczone wiedźmy mogą być przedstawicielkami. Nikt inny mnie tak nie wkurza jak oni. Nigdy nie miałam styczności z chłopakiem... A co za tym idzie, chłopaka.
Nazywam się Marano. Laura Marano. Moi rodzice zrzekli się mnie i mojej siostry, więc mieszkamy same. Są plusy i minusy. Dobra. Trzeba by się ubrać co nie? Podeszłam do szafy i wyciągnęłam żółtą prześwitującą bluzkę. Do tego czarne spodenki, które bardzo lubię. Na to wszystko czarna skórzana kurtka i conversy. Gotowa wyszłam z pokoju i zeszłam do kuchni. Tam czekała na mnie siostra ubrana mniej więcej w niebieską bluzkę, skórzane spodnie, glany i kurtkę. Włosy miałyśmy rozpuszczone i lekko podkręcone. Wyszłyśmy z domu i oczywiście uprzednio zamykając go wsiadłyśmy do czarnego samochodu Van.
Po kilkunastu minutach dojechałyśmy na miejsce spotkania. Byłyśmy same. Ich miało być dwóch. Czyli w sumie... Mieliśmy się spotkać w 4. Wysiadłyśmy z samochodu i poszłyśmy na umówione miejsce, czyli polanę w lesie. Tam już czekali na nas czarodzieje. Dwóch blondynów, byli wysocy co jest atutem czarodziei. Podeszli do nas i się uśmiechali. Nawet ładni, ale ten niższy jest ładniejszy... Miał czerwoną koszulkę, co mi się bardzo podobało, bo czerwony to mój ulubiony kolor. Ten drugi miał fioletową koszulę w kratę, co spodobało się mojej sis. Uwielbia fiolet i kratę. Podeszli bliżej i podali nam ręce. Z zawahaniem podałyśmy im swoje. Oni nas przyciągnęli do siebie i przytulili. Jak on bosko przytula... Ok Lau! Ogarnij się!
- Ross Lynch, a pani?
- Laura Marano.
- Pasowałoby do pani nazwisko Lynch...
- Coś mi się zdaje, czy pan mnie próbuje poderwać?
- Nic się pani nie zdaje pani Marano...
Zachichotałam i spojrzałam na siostrę. Całowała go!
- Jak? - spytałam Lyncha, a on tylko wzruszył ramionami i spojrzał na mnie.
- Wiesz że żółty to mój ulubiony kolor?
- A ty wiesz że czerwony to mój ulubiony kolor?
- Nie wiedziałem...
- No widzisz, ją też nie wiedziałam że ty lubisz żółty więc to tylko zbieg okoliczności...
- A czy zbiegiem okoliczności jest też pocałunek mojego brata z twoją przyjaciółka?
- To moja siostra.
Znowu zaczęłam się śmiać, a Lynch zaczął się na mnie patrzeć takim dziwnym wzrokiem... Jakby chciał ze mnie to wszystko zdjąć i przelecieć, chociaż tak między nami... To mam na niego ochotę... Cały czas jestem trzymana przez niego, cały czas nie chce mnie puścić. Cały czas ma ręce na mojej talii. Cały czas próbuję utworzyć barierę ochronną, ale on tak jakby mi to uniemożliwia... Dziwne... Van się oderwała od tego blondyna i go przytuliła. Powiedziała dwa słowa, które tak często kieruje do mnie... A z resztą sami słuchajcie
- Kocham cię...
- Vanesso ją ciebie też kocham... Kocham cię jak nikogo innego, bardziej niż połowę mojej rodziny, a uwierz mi. Moja rodzina jest ogromna...
- Hahahahahaha wierzę ci- uśmiechnęła się i pocałowała go. Po tym usłyszałam słowa, których nigdy nie powinnam ją wiedźma usłyszeć od czarodzieja...
- Vanesso, czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją dziewczyną?
- Nie wiem, czy rada się na to zgodzi, muszę znać opinię mojej sis i dopiero wtedy powiem ci co o tym sądzę oki?
- Tak... To może zadzwoniłabyś do swojej siostry?
- A po co mam tracić kasę na koncie jak mogę się jej zapytać.
Spojrzała na mnie tym swoim wzrokiem, a ja niechętnie ale się zgodziłam. Pobiegła do mnie i mocno przytuliła.
- Van. Obiecaj mi, że nie zapomnisz o mnie ok?
- Lau... Jesteś moją małą siostrzyczka... Jak mogłabym o tobie zapomnieć?
- Wiesz... Jesteś teraz z nim- pokazałam jej starszego blondyna i podeszłam do niego.
- Tylko ją skrzywdź, a zrobię ci to samo, tyle że pięć razy mocniej i gorzej... Pamiętaj. Podbite oko Van- zmasakrowana japa. Twoja japa. Czaisz?
- Tak- powiedział ze strachem w oczach, a ja podeszłam do Van i ją przytuliłam. No już leć do niego!
- Dziękuję!- przytuliła mnie i pobiegła do niego.
Ross podszedł do mnie i objął mnie w pasie i przytulił od tyłu. Nie powiem. Spodobało mi się to.
- Chyba zmienię swój status na czarodziejka wiesz?
- Zrobiłabyś to dla mnie?
- Dla ciebie i Van- przytuliłam go, a on zrobił coś czego się nie spodziewałam. Wpił się w moje usta, a ja oczywiście odwzajemniłam pocałunek. Mój pierwszy w życiu pocałunek.
- Dziękuję za mój pierwszy pocałunek w życiu Lau.
- Serio? Twój pierwszy?
- Proszę bardzo. Śmiej się ile chcesz.
- Nie. Nie będę się śmiać. To też był mój pierwszy pocałunek w życiu. Pierwszy i jak na razie ostatni.
Podszedł do mnie i objął mnie w pasie i spojrzał głęboko w oczy. Znów wpił się w moje usta.

Tak oto Laura i Vanessa Marano stały się czarodziejkami.

Wybacz czytelniku. Nie miałam jak wstawić wczoraj OS, więc jest dzisiaj. Zaraz spadam do szkoły, więc liczę na koma :)
Do napisania
Kinga

posted from Bloggeroid

wtorek, 7 kwietnia 2015

Rozdział 7 część 2


Po skończonej piosence zaczęli się śmiać, bo Rocks zauważył jakąś dziewczynę, która chciała wyjść z więzienia.
- Co ty robisz?
- Próbuję stąd wyjść, a czemu pytasz?
- Nie ważne. Jak masz na imię?
- Raini.
- Raj! Chodź tu!
- CO?
- Dobrze ci radzę, słuchaj jej, bo skończysz źle.
- A kim ty jesteś?
- Mańka, a to są Miśki. Mam pytanie. Chcesz do nas dołączyć?
- Zależy, co robicie i ile macie lat.
- Ja mam 3, Pysiu 3, Rocks 4, Doniu i Marchewka 5, a Cola i Popytek 6. Too... Jak? Dołączasz się?
- MAŃKA MA TYLKO 3 LATA?
- ZAMKNIJ SIĘ!!!
- NIE!
- JUŻ!
- TAK JEST! - Rocks posłusznie zasalutował Mańce, a reszta ich zgraji nie mogła ze śmiechu wytrzymać. Nawet Raj już się śmiała.
- Właśnie! Ty będziesz RAJ!
- A dlaczego tak?
- Bo każdy z nas ma przezwisko połączone jakoś z jego imieniem.
- Okej.
- A w ogóle to ile ty masz lat?
- 4 :)
- Okej.
- Słodka jesteś, wiesz :)
- Awwwww... Ktoś tu się zakochał!!!
- Mańka, nie przeszkadzaj zakochańcom. Idź do Pysia.
- To ty do Marchewki :P
- Cola, przytul!
- Popytek! Ogarnij się!
- Nie! Ja chcę przytulaska od Coli, a jak go nie dostanę to niech Mańka mnie przytuli! O!
- Mańka jest moja i się od niej odwal staruchu!
- Pysiu, wszystko ok?
- Nie! Ja tylko mogę być zazdrosny o Mańkę, nikt inny.
- Awwwww...... Jakie to sweet <3
- Dokładnie!
- Zakochańce!  Wynocha! To nie jest miejsce na wyznawanie miłości. - pan Lynch wypuścił Miśki i ich nową przyjaciółkę. - Żebyście mi tu szybko nie wracali!
- A ŻEBY PAN WIEDZIAŁ, ŻE WRÓCIMY! - Mańka zaczęła się wydzierać z dworu i wróciła się i kopnęła Lyncha w kostkę i szybko uciekła ze śmiechem.
- A tobie co się stało?
- Kopnęłam, tego gościa w nogę, bo mnie wkurzył, a po za tym idziemy do domu. Mam dosyć jak na dziś. A! Raj! Jutro spotkanie w Hyde Park o 10:00 ok?
- Tak jest! Mańka!
- Co?
- Przytul! - Mańka wróciła się i przytuliła Raj.

* Mańka *
Coś czuję, że ja i Raj będziemy dobrymi przyjaciółkami. Z nią nie da się nudzić, a po za tym byłaby idealną dziewczyną dla Rocks'a. Dobra. Nie chce mi się już o tym myśleć. Idę w kimę.
- Hej mamuś - jak zwykle wszystko trzeba ukryć przed mamą.
- Gdzieś ty była?
 -U koleżanki i troche mi się przysnęło u niej. Wybacz, że nie mówiłam, ale  nie miałam jak, bo telefon mi się rozładował. Zobacz.
- Okej. Powiedzmy, że ci wierzę, a teraz do spania!
- Tak jest! - przytuliłam mamę i pobiegłam do swojego pokoju i usiadłam na parapecie. Oczywiście telefon był naładowany. Wyłączyłam go, żeby mama mnie o nic nie podejrzewała. Aż tak głupia nie jestem. Zadzwonię do Rossa. Ciekawa jestem, czy za mną tęskni.
* rozmowa *
- Hej Ross, to ja Lau.
- Hej słodka. Co u ciebie?
- Aaa... Same nudy. Znalazłam sobie przyjaciół, ale oni nigdy mi nie zastąpią ciebie i twojego rodzeństwa.
- Ja też znalazłem przyjaciół, ale taka prawda. Oni mi ciebie nie zastąpią kochana.
- Przytuliłabym cię.
- A ja ciebie.
- To zapraszam do Londynu na West Street 56
- Czekaj. West Street 56?
- Takkk... A czemu pytasz?
- Popatrz przed siebie w stronę okna, gdzie światło się nie świeci.
- Nooo... Już i co?
- Zamknij oczy i poczekaj.
- Czekam
- Otwórz oczy!
* koniec rozmowy *
- Rossy! - weszłam szybko na drzewo i po 5 minutach byłam już w pokoju blondyna. Przytuliłam go szybko i z radości go pocałowałam w policzek. Szybko oczywiście się zarumieniłam.
- Ok. Przyznaj się, kim ona jest?
- Mańka
- Co?
- Co? Ty jesteś Mańka?
- Tak, a ty to...
- Pysiu!
- Faktycznie! Tak tu ciemno, że cię nie poznałam, a i sory za to w lodziarni.
- Spoko, żyję jeszcze.
- A to pół godziny temu było bardzo słodkie
- Dziękuję. Poczułem, że tak trzeba, że jesteś kimś dla mnie więcej niż przyjaciółką i szefową. Ty jesteś moim szczęściem
- Awwwww.... Jaki ty słodki jesteś....- pocałowałam go w policzek i przytuliłam. Zasnęłam mu na ramieniu. Ross mnie podniósł i położył u siebie na łóżku, a sam położył się obok.


poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Rozdział 7 częsc 1

Przepraszam że mnie tak długo nie było tutaj. Brak weny i szkoła dają o sobie znać. Ale już jest okej :)



Mańka i jej zgraja zostali zamknięci w więzieniu na 24 godziny.
- Mańka, oni cię cały czas obgadują.
- Zabiję ich normalnie
- Uspokój się słodziaku ty mój - powiedział Rocks
- Coś ty powiedział?
- Że jesteś moim słodziakiem, moją kolejną siostrą, którą bardzo kocham, ale na razie tylko jak siostrę -
- Awwww... - po raz kolejny u Miśków pojawił się synchron
- Mam nadzieję, że nic więcej nie wymyślisz głupku.
- Ok Mańka, o to już się nie martw. A. Przepraszam za tą rzekę...
- Spoko, jeszcze tylko 22 godziny w pace... Przeżyjemy co nie?
- TAK! A może coś zaśpiewamy?
- Wziąłem gitarę!
- Rocks? Skąd ty to masz?
- Rodzice mi kupili na urodziny, a co?
- Ale nie o to mi chodzi... Taką samą gitarę dostał mój przyjaciel...
- A jak miał na imię?
- Rocky... Rocky Lynch...
- Ale Lau, to ja...
- Rocky! - Laura rzuciła mu się na szyję i przez przypadek musnęła jego policzek, a brunet się lekko zarumienił
- Kocham cię mój  kolejny braciszku!!
- Ja ciebie też kolejna siostrzyczko!
- Big Hug! NOW!
- Okej, Doniu, wyluzuj trochę...
- Dobra, dobra... - blondi dołączyła się do przytulasa
- Co do tego śpiewania... To jestem za!
- Ok. To co śpiewamy?
- Może Avril?
- Ok. Jaką piosenkę?
- Mańka... Help?
- Czekaj... Muszę pomyśleć...
- Okej...
- Może GIRLFRIEND?
- Okej... To gramy!



środa, 4 marca 2015

Rozdział 6

Dedyk dla wszystkich nowych i stałych czytelników :)


-Ale jak to... Rodzina królewska?
- Ja jestem Włoską Królową, a po mnie tron obejmie wasze najmłodsze dziecko, jeżeli będzie to dziewczynka, to ma wziąć ślub z hiszpańskim Księciem, bo ja i Królowa Hiszpanii tak sobie zażyczyłyśmy.
- Tak jest, czyli że ja jestem Włoskim Księciem?
- Tak synku, a twoja żona jest księżną.
- Jak to się stało, że jesteśmy w rodzinie królewskiej?
- A to się zaczęło już wieki temu synku, więc długo by tu opowiadać.
- Aha.. To dziękuję chociaż za taką informację mamo.

- Jak to Księciem?
- No tak, Hiszpańskim w dodatku...
- No, takiego obrotu spraw się nie spodziewałem i że mój mały synek ma być hiszpańskim następcą tronu?
- Tak, o ile poślubi włoską księżniczkę, takie wymogi.
- Ahaaa... Ok.. To się robi trochę dziwne...

- Idziemy do parku?
- Pysiu, nie marudz. Potem pójdziemy do parku. Teraz wszyscy idziemy na lody i bez marudzenia mi tu.
- Okej.. Ale potem pójdziemy do parku?
- Tak!
- Jej!
- Ogarnij się!- mańka zdzieliła z liścia Pysia. Mały blondynek się fochnął za to i obrażony i z czerwonym policzkiem usiadł obok Doniu i Popytka.
- Hej Doniu, co tam?
- A nic a co ma być?
- Nie wiem, tak tylko pytam :)
- Ok bro. Kto cię tak urządził?
- Mańka.
-Ja chcę lody ciasteczkowe i masz mi je znalezć, bo jak nie to skończysz jak Pysiu i Popytek zaraz.
- A KIM TY W OGÓLE JESTEŚ?
- MAŃKA JESTEM A ONI TO RESZTA MOJEJ GRUPY PRZYJACIÓŁ I PRZYSZLIŚMY TUTAJ NA LODY I JAK ICH NIE DOSTANIEMY TO BĘDZIE PO TOBIE!
- KONIEC! WZYWAM POLICJĘ I MASZ MI TU SIEDZIEĆ ZROZUMIANO?
- TAK! - Mańka totalnie wkurzona podeszła do stolika i z prędkością światła się odwróciła w stronę lady i z całej siły przywaliła gościowi, który ją wkurzył i pokazała ręką na resztę i szybko wybiegli z lodziarni śmiejąc się przy tym.
Do lodziarni przyjechała policja, spisali wszystko co się tutaj stało i sprzedawca powiedział, że dzieci go napadły.
- Chcieli lody ciasteczkowe, a potem ta mała mi przywaliła. To strasznie boli prze pana.
- A jak wyglądała?
- Nooo...niska brunetka, czekoladowe oczy, byli tutaj całą bandą, ok. 7 osób, ona mówiła, że nazywa się Mańka.
- Mańka, tak?
- Tak.
- Zapisać.
- Już panie Ratliff.- Tak, George Ratliff jest policjantem. Pracuje u Lyncha i Marano. Ale nie o tym. Policja w tym czasie dostała kolejne zgłoszenie, że jakieś dzieci wpadły na paradę i zaczęły biegać w kółko i uciekać przed strażą, a co najważniejsze, rozbawili całą publiczność, a w tym od kilku dni smutną KRÓLOWĄ! Na to wezwanie zareagował Lynch i pojechał ze swoją ekipą na miejsce parady i zaczęli gonić Miśki. Dzieci uciekły do parku, a policja pobiegła za nimi.
- Gdzie oni są?
- Sprawdzić krzaki, zarośla, za drzewami i dookoła.- Mark wydał polecenie grupie policjantów i zaczął szukać dzieci. Maluchy były bardzo sprytne i wspięły się na drzewa. Policja sprawdzała wszędzie, tylko nie na drzewach. Akurat w parku rosło dużo dużo drzew liściastych, więc łatwo było się ukryć, zwłaszcza że była wczesna wiosna, a dzieci miały ciemne ubrania i zlały się z drzewami, które zaczęły puszczać pierwsze pączki. Policja szybko się poddała, a dzieci zadowolone z siebie zeskoczyli z drzew i nastąpił BIG HUG w wykonaniu małych dzieci. Szybko uciekli z parku i poszli do spożywczaka, bo wszystkim zachciało się pić. Mańka i Doniu poszły po coś do picia. Wzięły dwie butelki wody i ciasteczka i 14 bułek z czekoladą.Zapłaciły i wyszły ze sklepu. Poszły do reszty i każdemu rozdały po dwie bułki i postawiły dwie wody, jedną truskawkową, jedną malinową. Wszyscy dorwali swoje porcje i po piętnastu minutach został tylko kopiec okruszków i butelka wody truskawkowej. Wszyscy zadowoleni z siebie i z pełnymi brzuchami poszli nad Tamizę i chodzili brzegiem.
- Jutro płyniemy  Tamizą- powiedziała Mańka
- A czym popłyniemy?
- Łódką cioto.
- Ok. A o której?
- Umm.. tak koło 11 a co?
- Nic tak pytam, żeby się nie spóznić. Czyli o dziewiątej spotkanie w parku tak?
- Tak Pysiu, tak.
- Ok.

* 04.03. 1997, Londyn *

- PYSIU! RUSZ DUPE! ILE MOŻNA CZEKAĆ?
- JUŻ IDE MAŃKA, POCZEKAJ BUT MI SIĘ ROZWIĄZAŁ!
- MIŚKI! DO ATAKU NA PYSIA!- krzyknęła Mańka i wszyscy biegiem ruszyli na biednego blondyna. Zaczęli go dusić i łaskotać. Mańka jak z niego schodziła to przez przypadek musnęła jego policzek. Zarumieniła się lekko gdy dotarło do niej co zrobiła. Zlękniona stanęła najdalej od Pysia jak tylko  się dało. Ale i tak nadał była lekko zarumieniona. W tej chwili przypomniało jej się co zrobiła przed wyjazdem. Pocałunek z Lynchem to była dla niej niby najlepsza chwila przed wyjazdem, ale przy Pysiu poczuła  się jak przy Rossie, czyli magicznie.
- Rrrooooossss???? Ja chcę do Rossyego! Ja muszę wrócić do Littleton! Jezus Maria! Ja go pocałowałam rozumiesz? - zdenerwowana zaczęła trząść fioletowym Popytkiem a on ją tylko mocno przytulił. Ona odwzajemniła miśka.
- Stary, jak ty to zrobiłeś? Ja też chcem!!- Rocks i Marchewka dali o sobie znać.
- To prosz ci bardzo tylko jej nie zgniećcie ok? Pysiu, musimy pogadać.
- Ona mnie pamięta! I mnie pocałowała ogarniasz to?
- No tak, przecież policzko to nic.
- ALE TO BYŁO W USTA IDIOTO!
- Czekaj co? W usta?
- Tak! A co jak ona się dowie że to ja?
- Nie dowie się dopóki sam jej nie powiesz, a teraz się ciesz, że ją masz przy sobie.
- Ok. Chodz.
- Już idę idę.
 * narrator *
Gdy dwaj blondyni wracali do przyjaciół Mańce dopiero szokers przechodził, a jak zobaczyła Pysia to się rozpłakała, a on ją przytulił. Wsiedli na łódkę i wszystko już było okej.. no może nie wszystko, Rocks zrobił się zielony, a Mańka i reszta zaczęli się śmiać z zielonego bruneta.
- Tak, bardzo śmieszne. Mogę zwymiotować do rzeki?
- Zwariowałeś?
- Fuuuujjjjj!!!!!!!!
Rocks zwymiotował do Tamizy i policja to  widziała i jak wysiedli zgarnęli ich i zamknęli na 24 godziny w areszcie.
- Brawo orzygańcu!
- Dziękuję!

- Znalezliście coś?
- Nic oprócz brązowych i blond włosów na monitoringu. Było ich 7, 3 dziewczyny i 4 chłopaków. Podobno jedna to Mańka
-Mańka! Oni cię obgadują!
- Zabiję no!



Ciąg dalszy nastąpi.....

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejo! Znów ja! Kto się cieszy? Szczerze proszę. Ok. Czasu za dużo nie mam ale ok. Nie zanudzam
Do napisania kochani
Laura
PS. KOMENTUJCIE!

poniedziałek, 2 marca 2015

Rozdział 5

Dedyk dla wszystkich! PS. zapraszam do obserwowania ;*
Notka!
 bohaterowie cały czas będą dziećmi? Nie, nie będą, będą rośli wraz z historią tego bloga ;)


- Jecie ciastka beze mnie?
- Ojjj... sorry młody... Jedliśmy
- Zabiję cię Rik, nie dość, że straciłem Lau to jeszcze moje ulubione ciasteczka.
- Oni dostali ciasteczka, bo dla ciebie mam coś specjalnego
- Naprawdę?
- Tak Rossy
- Proszę, nie mów tak na mnie. Tylko dwie osoby mogą tak na mnie mówić i to jest Rydel i Lau. A tak po za tym to mam nadzieję, że coś dobrego mi upiekłaś babciu :)
- Twoje ulubione babeczki starczą?
-  A są z czekoladą i posypką?
- Tak Ross, tak jak lubisz.
- Dziękuję :)- mały Ross podbiegł do swojej babci i ją mocno przytulił.

* dom rodziny Marano < Londyn > *

- Jak ona pięknie śpiewa!
- Kto?
- Nie słyszałaś tego?
- Nie nie słyszałam niczego.
- Te piosenki były takie... piękne i emocjonujące. Ona poprzez śpiew wyrażała swoje emocje i przemyślenia.
- To było piękne
- Dziękuję - powiedziała mała Laura i szybko uciekła do swojego pokoju. Zszokowani dorośli i Vanessa mieli bardzo zdziwione miny.
- To... To... To... TO ŚPIEWAŁA MOJA SIOSTRA?
- Najwyrazniej tak. Jezus Maria, TO ŚPIEWAŁA LAURA!!!- wszyscy krzyczeli, a Laura rzuciła tylko krótkie wychodzę i tyle ją widzieli.

* narrator *
Podczas gdy mała Laura zwiedzała Londyn, nasz drugi bohater wybył z domu. Miał się przejść po okolicy, a okazało się, że doszedł o parku. Do największego parku w Londynie. Na ławce niedaleko niego zauważył smutną dziewczynkę, podszedł do niej
- Hej, co się stało?
- Aaaa, szkoda gadać. Nawet sobie nie można w spokoju pograć na gitarze i pośpiewać, bo od razu się rodzinka czepia. Jacyś ludzie chcą żebym śpiewała więcej, rodzice, babcia i siostra niby też, ale jak im powiedziałam że to ja to zaczęli krzyczeć i wymyślać coś  dziwnego...
- Ouuu... a tak w ogóle jestem Shor, ale mów mi jak chcesz
- A ja Marie, ale możesz mi mówić Mańka. W starym domu z przyjaciółką wymyśliłam to przezwisko. Mogę na ciebie mówić Pysiu?
- Ummm.... Jasne że...

* u rodziny Lynch *
- Wziął wszystkie babeczki, to z głodu nie padnie.
- Ktoś widział moją herbatę w butelce?
- Może Ross ją wziął?
- A właśnie, gdzie go wywiało?
- Poszedł się przejść po okolicy
- Tak całkiem sam?
- Noo, takk... Jezus Maria! Przecież on nigdy nie był w Londynie, to skąd ma wiedzieć jak tu z powrotem trafić?
- Stormie, nie dramatyzuj. Przecież od razu się nie zgubi co nie? - pociesza ją Mark i idzie otworzyć drzwi.
- Przepraszam że przeszkadzam, ale czy nie ma u państwa... Stormie?
- Ellen?
- Przepraszam za najście, ale Laura gdzieś mi wybyła, nie wiem gdzie...
- Idziemy szukać młodego
- Ok, tylko się nie zgubić i wezcie telefony!
- Ok tatku
- Czy ty właśnie własne dzieci z domu wywaliłeś?
- Ojjjj.... Przepraszam, nie denerwuj się kochanie.. To zaszkodzi dziecku, a po za tym to ja idę do pracy!
- Jeszcze tego brakowało! Żeby mi mój własny mąż w środku poszukiwań wychodził do pracy! Phi! Jego obchodzi tylko praca i czubek własnego nosa a dzieci to ja mam sama wychowywać!!! Jasne, podwijam kiece i lecę, bo wielmożny Lynch już nawet własnych dzieci się wstydzi!
- O której godzinie wybyli z domu? - pytanie padło z ust.... POLICJANTA?
- Przepraszam za spóznienie, ale straszne korki na ulicy... Więc o której godzinie wybyli Stormie?
- Skąd pan zna moje imię?
- Bo to moja praca kochanie i muszę mieć wszystko pod kontrolą. Ja i Damiano jesteśmy tutaj komendantami, tyko że ja tak jakby jestem jego prawą ręką, czyli taki komendant z mniejszymi aspiracjami, więc dlatego powiedziałem, że idę do pracy, a teraz przepraszam, ale trzeba znalezć 6 dzieci
- Elington zaginął!
- 7 dzieci, a teraz przepraszam ale spieszymy się. - powiedział Mark i razem z Damiano pobiegli szukać swoich dzieci.

* narrator, czyli w tym przypadku autorka ;) *
- Cześć młody! Wszędzie cię szukaliśmy, gdzieś ty był?
- Uciekamy!!!!
-Wiesz ty co? Własnej siostry się boisz?
- STOP! KONIEC TEGO! MAM DOŚĆ UCIEKANIA PRZED WAMI! OD TERAZ TO JA WAMI RZĄDZĘ I MACIE SIĘ MNIE SŁUCHAĆ ZROZUMIANO?- Laura już na maksa wkurzona krzyczała na nich,a oni przestraszeni kiwnęli głowami na tak. - Chodzcie za mną. Tutaj będzie nasza ' baza' w której będziemy się spotykać, a teraz mówić mi swoje imiona.
- Nicole
- Ty będziesz Cola
- Mary
- Ty będziesz Doniu
- Anthony
- Ty będziesz Popytek
- Shor
- Ty będziesz Pysiu
- Mark
- Ty będziesz Rocks
- Lee
- Ty będziesz Marchewka
- Marie, a na mnie mówcie Mańka
- A my wszyscy będziemy nazywać się MIŚKI!
- Mi pasuje :) - głos Laury wszystkich zmotywował, bo szeroko się uśmiechnęli. Ross wyciągnął z plecaka siedem babeczek czekoladowych i wszystkim dał po jednej. Wyciągnął też 3 butelki herbaty i każda dwójka dostała po jednej.. No może każda dwójka. Popytek, Doniu i Cola byli w trzech.
- Pysiu będzie mi pomagał, czyli jak mnie nie będzie, to on będzie wami rządził ok? A jak jego nie będzie to Doniu, bo ona się wydaje być spoko. A jak coś komuś nie pasuje to won stąd zrozumiano?
- Tak! - wszyscy zgodnie krzyknęli, a na twarzy Mańki wykwitł szeroki uśmiech. Nagle wszyscy usłyszeli policyjne syreny. Zerwali się z miejsca i szybko założyli kaptury na głowy i migiem wybiegli z parku. W drodze zaczęli się głośno śmiać i tak się rozpędzili, że nie zauważyli brzegu i wpadli do Tamizy. Nie wiadomo jakim cudem wydostali się stamtąd. Wydostanie się z Tamizy jest bardzo trudne dla dorosłych, a małe dzieci szybko wyskoczyły z rzeki. Jakim cudem im się to udało zrobić, zostanie ich słodką małą tajemnicą. Poszli w kierunku Tower Bridge. Przeszli po moście na drugą stronę rzeki i chodzili drugą stroną brzegu Tamizy. Spodobało im się to więc postanowili tak szybko do domu nie wracać, zwłaszcza, że byli cali mokrzy. Zza chmur wyszło piękne, wiosenne słońce, które grzało ich głowy i przy okazji ich suszyło.
- Jak wyschniemy, będziemy się zbierać i wrócimy do naszych domów ok?
- Tak jest pani szefowo!
- Tylko nie pani!b Nikomu nie mówcie ale mam niecałe trzy lata hahahahahaha
- To tak jak ja! Urodziny mam dopiero w grudniu i to 29!
- Naprawdę? Ja mam 30 hhhahahahahahaha!!- krzyknęła Lau... oj sorry Mańka i wszyscy wybuchnęli niepohamowanym śmiechem. Gdy się opanowali, zauważyli że zdążyli wyschnąć. Zebrali się i ruszyli w kierunku największego ( chyba ) mostu w Londynie. Przeszli na drugą stronę i poszli do parku. Z parku przeszli do swoich domów i okazało się, że mieszkają na tej samej ulicy, a co najlepsze? Mieszkają obok siebie! Między oknami Mańki i Pysia stoi wielki dąb i gdy tylko przeją po jego gałęziach znajdą się w pokoju tej drugiej osoby. Do niedawna przecież rodzina Lynch mieszkała u mamy Marka, a teraz przeprowadzili się do domu obok rodziny Marano, czyli do domu naprzeciwko miejsca zamieszkania babci Lynch Oto ona:

Mary tak się zmartwiła, że z wrażenia musiała łyknąć tabletkę na uspokojenie i nagle w domu młodszych Lynchów Stormie zauważa światło i otwarte drzwi. Zmartwiona idzie do swojego domu, wchodzi do salonu, a tam wszystkie dzieci grzecznie i słodko śpią poprzytulane do siebie. Rozmarzona i za razem uradowana blondynka wpada do domu Mary i ciągnie Ellen, Cheryl i Mary za sobą, wbiegają do domu Lynchów i widzą tam swoje dzieci. Ucieszone już spokojniej oddychają i dzwonią po swoje drugie połówki. Ich mężowie wbiegają do domu i zaskoczeni widokiem swoich dzieci przytulają swoje żony...
CIĄG DALSZY NASTĄPI.....


~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dziękuję, że czytacie moje wypociny!
Takie małe przypomnienie
Mańka - Laura
Pysiu - Ross
Cola - Vanessa
Popytek - Riker
Doniu - Rydel
Marchewka - Ratliff
Rocks - Rocky
Dziękuję za uwagę i do napisania
Kinga
PS. Znalazłam zdjęcie babci Lynch!! Rydel udostępniła na google+ i skopiowałam i prosz!
ok już na serio
 do napisania
Kinga/ Laura

wtorek, 24 lutego 2015

Rozdział 4

" Raura rządzi i wymiata, Niech Się w Cztery Litery cmoknie w Lau tata! "
Rozwaliłaś Mnie Tym Lex hhahaha!
Dedyk dla pierwszych Trzech Osób, Które skomentują ten Rozdział !!!




* Rodzina Lynch, Lotnisko *
- Już idziemy?
- Tak!

Kilka minut pózniej Ross z rodzina już siedzieli w samolocie. Mały blondyn oczywiście słuchał muzyki. Na jego nieszczęście akurat teraz zaczęli puszczać inne piosenki. ( Ross słuchał radia tak jakby co - od aut. )
Między innymi TAKIE piosenki leciały:
Fly project - goodbye 
Avril- goodbye
will.i.am- this is love
Rihanna - te amo
Carly Rae Jepsen - call me maybe
Bruno Mars- marry you
John Newman- love me again
INNA- more than friends
Rihanna- Stay
James Blunt - You're beautiful
Enrique Iglesias - Hero
Przy każdej piosence Ross płakał, bo każda piosenka przypominała mu o Lau. Młody Lynch się załamał, bo uświadomił sobie, co jej powiedział " znajdę Cię ''. Na samą myśl o tym się bardziej rozpłakał. 
* Londyn *
Laura cały czas słuchała piosenkę Avril Lavigne - Goodbye




Rodzina Lynch właśnie wylądowała w Londynie.
widzieli taki widok:
Znalezione obrazy dla zapytania lotnisko londyn luton
na jednej z ławeczek siedziała Mary Lynch - mama Marka. Rodzina Lynch razem z  najstarszą osobą w rodzinie poszli na parking przed lotniskiem. Mniej więcej wyglądał on tak:


akurat w radiu puścili taką piosenkę:
Avril Lavigne - Wish you were here

I can be tough
I can be strong
But with you, it's not like that at all
There's a girl
That gives a shit
Behind this wall
You just walk through it

And I remember all those crazy things you said
You left them running through my head
You're always there
You're everywhere
But right now I wish you were here

All those crazy things we did
Didn't think about it just went with it
You're always there
You're everywhere
But right now I wish you were here

(Chorus):
Damn, damn, damn
What I'd do to have you
Here, here, here
I wish you were here
Damn, damn, damn
What I'd do to have you
Near, near, near
I wish you were here

I love the way you are
It's who I am
Don't have to try hard
We always say
Say like it is
And the truth
Is that I really miss

All those crazy things you said
You left them running through my head
You're always there
You're everywhere
But right now I wish you were here

All those crazy things we did
Didn't think about it, just went with it
You're always there
You're everywhere
But right now I wish you were here

(Chorus):
Damn, damn, damn
What I'd do to have you
Here, here, here
I wish you were here
Damn, damn, damn
What I'd do to have you
Near, near, near
I wish you were here

No, I don't wanna let go
I just wanna let you know
That I never wanna let go
Let go, oh, oh

No, I don't wanna let go
I just wanna let you know
That I never wanna let go
Let go, let go, let go...

(Chorus x2):
Damn, damn, damn
What I'd do to have you
Here, here, here
I wish you were here
Damn, damn, damn
What I'd do to have you
Near, near, near
I wish you were here

Damn, damn, damn
What I'd do to have you
Here, here, here
I wish you were here
Damn, damn, damn
What I'd do to have you
Near, near, near
I wish you were here

Całą drogę do domu babci najmłodszy z Lynchów płakał tak głośno, że zagłuszał piosenkę. Babcia naszego blondaska się zmartwiła i spytała się go co mu chodzi, ale on się bardziej rozpłakał.
- Dzisiaj rozstał się z najlepszą przyjaciółką i bardzo za nią tęskni.- po krótce wyjaśniła babci Lynch mama cierpiącego blondaska.
- Ouuu... To współczuję... Ross, będziesz miał wspaniała sąsiadkę, tylko że ona dopiero się tutaj przeprowadziła i jest możliwość, że jest jeszcze u Marie w domu, więc jak chcesz ją poznać to musiałbyś się pospieszyć, lub spotkać ją kiedy indziej.- starsza kobieta odpowiedziała z uśmiechem na jego pytający wzrok. 
- A dostanę coś na pocieszenie? - spytał się babci, a ona na to pokiwała tylko energicznie głową, a na twarz małego blondynka wstąpił uśmiech. Dojechali na miejsce . W domu babci zawsze panował porządek. Salon wyglądał mniej więcej tak:
  

Dzieci państwa Lynch uwielbiały tutaj spędzać czas, a zwłaszcza Rocky, ponieważ salon pomalowany był na jego ulubiony kolor - jasnozielony.

* w tym samym czasie *
W domu po drugiej stronie ulicy świeciły się wszystkie światła. Mały Ross obserwował co się działo w czerwono szarym domu. Nieopodal domu babci Lynch stała budka telefoniczna.
O taka:

W domu rodziny Marano zapanował spokój, ponieważ usłyszeli dość głośny śpiew. Nikt nie wiedział kto śpiewał tą piosenkę, ponieważ nigdy jej jeszcze nie słyszeli.
To Laura pisała tą piosenkę siedząc u siebie w pokoju. Teraz tylko sprawdzała czy melodia i słowa do siebie pasują. Grając na gitarze i śpiewając ten tekst:
Na na na na na na na na na na
I miss you, miss you so bad...
I don't forget you, 
Oh, it's so sad...
I hope you can here me, I remember it clearly
The day you slipped away
Was the day I found it won't be the same
Ohh... Na na na...
I didn't get around to kiss you, GOODBYE on the hand
I wish that I could se you again
I know that I can't 
Ohhh....
I hope you can hear me
'Cause I remember it clearly 
The day you slipped away
Was the day I found it won't be the same
Ohhh...
I had my wake up
Won't you wake up
I keep asking why
And I can't take it
It wasm't fake
It happened
You passed by
There you go, there you go
Somewhere I can't bring you back
Now you're gone, now you're gone
Somewhere you're not coming back
The day you slipped away
Was the day I  found it
Won't be the same, no...
Na na na na na na na na na na na na na 
I miss you...
Ohhh....
I miss you my blond friend...
muzyka ucichła, a wszyscy zachwyceni głosem dziewczyny bili brawo. Lynchowie wyszli na ulicę i zaczęli wiwatować i krzyczeć żeby coś jeszcze zaśpiewała.
Laura siedziała w swoim pokoju, który wyglądał tak:
Znalezione obrazy dla zapytania czerwony pokój 3 letniej dziewczynki tylko zamiast różowych ścian były czerwone.
Laura w końcu odważyła się zaśpiewać piosenkę goodbye - Avril Lavigne.

Goodbye
Goodbye
Goodbye, my love

I can't hide
Can't hide
Can't hide what has come
I have to go, I have to go, I have to go
And leave you alone

But always know, always know, always know
That I love you so, I love you so
I love you so, oh

Goodbye, brown eyes
Goodbye, for now
Goodbye, sunshine
Take care of yourself

I have to go, I have to go, I have to go
And leave you alone
But always know, always know, always know
That I love you so, I love you so, oh
I love you so, oh

La lullaby, distract me with your rhymes
La lullaby
La lullaby, help me sleep tonight
La lullaby (la lullaby, la lullaby)

I have to go
I have to go
I have to go
And leave you alone

But always know, always know, always know
That I love you so
I love you so
(Goodbye)
(Lullaby)
I love you so
(Goodbye)
I love you so
(Goodbye)
(Lullaby)
I love you so
(Goodbye)
I love you so
I love you so

Goodbye, brown eyes



Goodbye, my love

Ross wrócił do swojego pokoju, który wyglądał tak:
mały blondynek zaczął komponować. Tak mu się ta zabawa spodobała, że napisał trzy piosenki.
pierwsza:
You knock me off of my feet

Can hardly breath
When you’re around me I feel the heat
You steam up the mirrors
And make me shift gears
Sometimes I can’t think all that clear



I’m loosing sleep
I’m counting sheep like
1,2,3, let’s go



You hypnotize me
You mesmerize me
Way-o way-o
Way over my head and I don’t know what to do
‘Cause I can’t get enough of you



See girl you’re like an equation
And I’m not good at math
You’re very confusing
My hearts in a trap
I don’t see your signs
Or see through the lines
And I just can’t understand your mind



I’m loosing sleep
I’m counting sheep like
1,2,3, let’s go



You hypnotize me (yes you do)
You mesmerize me
Way-o way-o
Way over my head and I don’t know what to do
‘Cause I can’t get enough of you (way-o)



You hypnotize me (yes you do)
You mesmerize me (way-o)
Way-o way-o
Way over my head and I don’t know what to do



You hypnotize me (yes you do)
You mesmerize me (way-o)
Way-o way-o
Way over my head and I don’t know what to do
‘Cause I can’t get enough of you
druga:
You’re on my mind
Every night
And in the morning when I wake
Don’t leave me lonely
Can you just hold me
Together before I break

I just can breath

Without you without you
I’m so lonely
Without you without you
Cuz today
You are all I need

There is something

I see in your eyes
Oh and it gives me butterflies
I just cant stop thinking
You make me weaken

Don’t you know I will be true

I just can breath
Without you without you
I’m so lonely
Without you without you
I just can’t be
Without you without you
Cuz today
You are all I need

I’m going crazy without you (3x)


I just can breath

Without you without you
I’m so lonely
Without you without you
I just can’t be
Without you without you
Cuz today
You are all I need
i trzecia:
Went out with the guys 
And before my eyes
There was this girl and she looked 
So fine
And she blew my mind
And I wished that she was mine
And I said hey wait up coz I'm off 
To speak to her

And my friends said

(You'll never get her, never gonna get that girl)
But I didn't care
Coz I loved her long brown hair
And love was in the air
And she looked at me
And the rest was history
Dude you're being silly coz you're never 
Gonna get that girl
And you're never gonna get that girl

We spoke for hours

She took off my trousers
Spent the day laughing in the sun
And we had fun
And my friends they all 
Looked stunned (yeah, yeah)
Dude she's amazing and I can't believe 
You got that girl

And my friends said

(She's amazing, I can't believe you got that girl)
It gave me more street cred
I dug the book she read
How can I forget
That she rocks my world
More than any other girl (yeah, yeah)
Dude she's amazing and I can't believe 
You got that girl
And I can't believe you got that girl

She looked incredible

Just turned 5 ( naprawdę miała 3 lata )
I guess my friends were right
She's outta my leauge
So what am I to do?
She's to good to be true

One, two, three, four!


But three days later

Went round to see her
But she was with another guy
And I said fine
But I'll never ask her why
And since then loneliness has been 
A friend of mine

And my friends say

(Such a pity, I'm sorry that you lost that girl)
I let her slip away
They tell me everyday
That it will be ok
She rocked my world 
More than any other girl
Dude it's such a pity and I'm sorry that 
You lost that girl
And I'm sorry that you lost that girl
schował piosenki do swojego żółtego zeszytu, którego nikt oprócz Raury na oczy nie widział. Zadowolony z siebie zszedł na dół do salonu i zobaczył tam....


Ciąg dalszy nastąpi...
.~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hej! Udało się! Wstawiłam dwa rozdziały w jeden dzień! Brawa dla mnie!
Lex dała mi linka do piosenki Avril Lavigne - goodbye i powiem wam, że się od niej uzależniłam. Ten rozdział pisałam przy tej piosence, nawet ją użyłam do rozdziału, więc jakbyście nie wiedzieli jaka to piosenka, to piszę ;) Ta druga piosenka tej samej autorki;) - Wish you were here :) Trzecia autorstwa małej Laury ( czyt. Avril ) - I miss you...